Mój drogi mąż przytargał skądś deski, których pozostałe części służyły do zbudowania szkieletu domu, jakieś - bagatela - 150 lat temu. Czyli te kawałki drewna mają właśnie tyle lat... I stwierdził, że mam na nich zrobić ikony. Oczywiście nie takie prawdziwe "pisane", tylko decoupage. To moja pierwsza, po baaardzo długiej przerwie, (a w dodatku poprzednią robiłam na kursie, więc w sumie się nie bardzo liczy) i w gruncie rzeczy jest bardzo prosta... No i pewnie będą następne, bo kilka desek czeka, a i papier mam piękny nowy, z aniołami, które (z motywów około religijnych) jakoś najbardziej do mnie przemawiają.
A na razie pokazuję tę, w różnym oświetleniu, fotki by mąż ;)Wszystkie produkty służące do wykonania powyższej pracy (bejca wodna, złocenia, klej do złoceń i lakier) pochodzą ze sklepu stonogi.pl. Papier z jakiś zapasów, nie pamiętam ;)
A w następnym poście napiszę coś więcej o moich bazgrołkach, bo kilka osób się pytało co, gdzie i jak i w ogóle :) Nie spodziewałam się, że te proste obrazeczki mogą się tak spodobać, i jest mi ogromnie miło, ale czuję się nieco zakłopotana, bo ja nie umiem rysować, to naprawdę tylko takie tam bazgrołki...
miłego wolnego czasu życzę wszystkim, którzy go mają, a tym, co muszą pracować - oby było miło i spokojnie!