Mój starszy szkodnik chory był ostatnio, a konkretnie miał ospę - co prawda 4 krostki na krzyż, żadnych dodatkowych sensacji, no ale w domu musiał te przepisowa dwa tygodnie odsiedzieć. W związku z tym, w drugim tygodniu, należało już koniecznie zabrać się za nadrabianie spraw szkolnych, bo trzecia klasa to już nie przelewki ;) I tu szydełko w rękach mamusi okazało się narzędziem niezbędnym dla zachowania pokojowych wzajemnych relacji! Moja obecność przy szkodniku, wsparcie i nadzór były konieczne, gdyż inaczej nic nie zostałoby zrobione, albo najwyżej nieco matematyki. Z kolei moje nerwy po 5 minutach nie wytrzymują :/ I tu nieocenione okazało się szydełko - niesamowicie mnie uspokaja! Chyba przez to ciągłe liczenie ;) Najpierw zrobiłam kilkanaście kwiatków, potem kilka sztuk śnieżynek, w końcu zabrałam się za chustę. Z jakiś wiekowych resztek... Nie jest za duża, ale to i tak była największa ilość jednego rodzaju włóczki, jaką dysponowałam, no i tylko na tyle starczyło. Ze wzoru, którym podzieliła się na swoim blogu Elianka, w tym poście. W innych postach pokazuje inne wzory, nawet ładniejsze, ale na razie zbyt dla mnie trudne ;)
No to kilka zdjęć:Następną zrobię sobie większą. Ale najpierw muszę się zdecydować na kolor i zakupić stosowną włóczkę. No i mam nadzieję, ze nie będę musiała czekać na kolejne pełne stresu chwile, żeby się za nią zabrać :D
Chciałabym też przy okazji serdecznie podziękować za życzliwe komentarze dotyczące mojego kalendarza adwentowego z poprzedniego posta - wirtualne buziaki przesyłam wszystkim!!! :* :* :*
No i jeszcze przypominam, że do 31 października można zgłaszać prace na Wyzwanie#2 na firmowym blogu stonogi.pl. Konkurencja na razie nieduża, a temat niesamowicie uniwersalny, warto się przyjrzeć!!!
No i jeszcze przypominam, że do 31 października można zgłaszać prace na Wyzwanie#2 na firmowym blogu stonogi.pl. Konkurencja na razie nieduża, a temat niesamowicie uniwersalny, warto się przyjrzeć!!!