Ogrodowy wpis art journalowy powstał głównie z myślą o czerwcowym wyzwaniu u
Scrapujących Polek (teraz wyzwania trwają miesiąc, więc wreszcie mam szansę wziąć udział! i jeszcze można więcej niż jedną pracę na zadany temat wrzucić!). Ale też dlatego, że po raz pierwszy od wielu tygodni zrobiłam sobie po prostu wolną niedzielę - bez nadrabiania zaległości typu pranie-sprzątanie, które się zbierają z tygodnia, kiedy pracuję i w ogóle nie mam na nic czasu... Pojechałam z rodziną do rodziców (więc obiadek podany, dzieci zajęte i w ogóle luz blues) i brudziłam sobie ręce, relaksując przy tym głowę :) Miałam jakąś wstępną koncepcję, bo musiałam się przecież jakoś spakować, ale na miejscu po prostu użyłam materiałów, które zabrałam, bez jakiegoś analizowania. A kwiatka wycięłam z jakiejś reklamy z jakiegoś czasopisma, które znalazłam u mamy :)
Miałam nadzieję, że na poniższym zdjęciu będzie widać delikatne połyskiwanie brokatu, który znlzł się gdzieniegdzie, ale chyba jakoś nie bardzo wyszło...
Sentencja znaleziona dawno, ale zupełnie nie pamiętam gdzie i ew. czyje to zdanie, ale nadal mi się podoba :)
I jeszcze raz cała strona, tylko w nieco innym oświetleniu:
No i wiem, że ten wpis nie jest w stylu UHK Gallery, ale tam też jest
wyzwanie ogrodowe (jak to się czasem ładnie składa!) i tam też swoją pracę zgłaszam, a co! ;)